zabierając zapach maciejki
i skoszonej łąki
jeszcze wczoraj
brzemienne kłosy
witały mnie na polu
dziś ściernisko
kłuje mi stopy
a kępy nawłoci
otwierają drzwi jesieni
chłodne poranki
otulone mgłą całującą czule
świerk przed domem
i ostatnie floksy
szepczą o przemijaniu
bociany sposobią
się do lotu
już czas