pod
powiekami
świat
rozjarzył się złotem
wybiegłam z
domu
poranek
poczęstował mnie łykiem
wilgotnej
mgły
koniczyny na
ugorze swawolą za stopami
nad stawem
kaczka wiedzie młode
wróble szaleją
w zaroślach głogu
jeszcze
jeden krok i jeszcze jeden
i las
otwiera podwoje
skąpiąc
światła
na skraju sarna
ściga wiatr
po chwili
wracam
ponaglana krzykiem bażanta
zabierając z
sobą gałązkę dziurawca
i zapach macierzanki
czas na
śniadanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam