spacer po parku
pies strzepuje z grzbietu
pierwszy śnieg
dosięgam łąki
otulonej ciszą
i mgły falującej z wolna
brzoza samotnica
płacze ostatnimi liśćmi
czuję mokrą korę
zapach błota
i wiatr zaglądający w oczy
śliskie trawy
smagają dłonie
tak zimne
brodzę
w wilgoci i smutku
melancholia puka
do okna duszy
kiedy w końcu szadź
zalśni w słońcu