nadchodzi
jesień pachnąca deszczem
otulona
smutnym
szarym welonem dusza
tęskni za
słońcem i lazurem nieba
alabastrowe
strzępki porannej mgły
lekkością
suną w dal
gładzę
miękką chustę otulającą mi ramiona
i cieszy
mnie ciepło rozgadanego pieca
astry i
marcinki tracą wdzięk
jeż zasnął w
stercie opadłych liści
efemeryczne
jasne momenty nie dodają energii
senne dni
tłumią w zalążku iskierki radości
i nasączają
myśli marzeniami o lecie
emocje nie
pomagają żyć
nostalgia
kłóci się z melancholią o miejsce w sercu
niecierpliwie
czekam na wiosnę
a smutek
trwa i buduje szańce