zatopieni w przestrzeni
między zmierzchem a świtem
liczymy gwiazdy
na niebie rozkoszy
spektakl zmysłów trwa
niespokojne palce
wpisują się
w magiczne zakamarki ciał
nabrzmiałe wargi
chłoną oddechy
pieszcząc echo słów
wyprężone cienie
zagłębiają się w sobie
stężała cisza
nabrzmiewa krzykiem
budząc dzień