który to już raz
ubrani w serdeczność
zasiadamy do wieczerzy
w ten szczególny moment
gdy dzień ujmuje dłoń nocy
a anioły snują opowieść o Betlejem
który to raz
łamiemy się opłatkiem
otuleni wonią choinki
i migotliwym ciepłem świec
spójrz
już gwiazdka mruga
a ślady samotnego wędrowca
pokrył świeży puch
misterium czas zacząć
nim mrok rozłoży skrzydła
dzień odszedł za horyzont
cisza przycupnęła
pod skrzydłami mroku
grudzień chłodzi
ściąga z twarzy uśmiech
drzewa obejmują się ramionami
sen nie nadchodzi
samotność rozparta na poduszce
złorzeczy do ucha
kąsa duszę
czy znowu wytrwam
do brzasku
otulona we wspomnienia
nasłuchując kroków w oddali