Orońsko zagrody- Józef Brandt
na pograniczu snu
z każdym oddechem
coraz głębiej i głębiej
zuchwale zanurzam dłonie
w srebrze sadzawki
pocałunek jesieni
chłodną falą
kaleczy mi palce
pokonana
z drżeniem
szukam iskierek ciepła
szybując ku słońcu
znajduję
miękkie kobierce migotliwego cienia
i gorące barwy
oranż i ochrę
pełzające niczym ogień
w gościnne progi wsi
Bardzo ładne wejście w jesienną aurę. Początek wiersza od razu wciąga w poetycka atmosferę z pogranicza snu i jawy. Świetne!
OdpowiedzUsuńIwona