jesienny
poranek
składa w
ofierze noc struchlałą od chłodu
senna cisza
spija subtelną biel
z pól i ogrodów
z zachwytem żegluję
w tajemniczych
oparach
to snujących
się muślinowym welonem
to
strzępkami czepiających się traw
słońce już
pieści horyzont
i wyciąga
złociste ramiona
by rozpleść
mleczne warkocze pachnące rosą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam